Już za kilka dni najtłuściejszy dzień w roku. Pączki, faworki,
oponki… Cukiernicy prześcigają się w różnorodności wypełnień… A to
nutella, a to advocat, a to konfitury wszelakiej maści. Ja chyba na
pierwszym miejscu stawiam pączunia z nadzieniem różanym.
Tłusty czwartek ma nam przypominać, że to ostatnie huczne dni, dni
folgowania sobie w jedzeniu, bo już niebawem Wielki Post. Kiedyś
dużo huczniej obchodzono te ostatnie dni przedpościa. Głównie
zajadano potrawy tłuste i mięsne, bo Wielki Post był dla wielu
postem właśnie od potraw mięsnych. Nawet garnki czyszczono
dokładnie, żeby krzta tłuszczu na nich nie została.
Wiecie, że pierwsze słodkie pączki pojawiły się w Polsce w XVI
wieku? Były to wypieki w postaci racuchów, pampuchów i chrustu (lub
inna nazwa – faworki). Pączki w tej formie, jaką znamy teraz
pojawiły się u nas dopiero w XIX wieku, stając się z czasem symbolem
tego święta.
Ale żeby za bardzo sobie nie pofolgować zostawiam kilka słów
Ewagriusza z Pontu:
„Ten, kto panuje nad brzuchem, zmniejsza namiętności, opanowany zaś
przez pokarmy, powiększa przyjemności”.
„Żądza pokarmów zrodziła nieposłuszeństwo, a słodkie kosztowanie
wypędziło z raju”.
„Obfitość pokarmów sprawia rozkosz podniebieniu, karmi jednak robaka
nieumiarkowania, który nie śpi”.
„Zaniedbana ziemia rodzi osty, a umysł żarłoka wypuszcza pędy
obrzydliwych myśli”.
To z książki „O ośmiu duchach zła” Ewagriusza z Pontu. Dlatego
świętujmy, Kochani, z umiarem.
Ewa Gawor